BYŁAM, byłam, byłam!
Wczoraj. Wiatr dmuchał, ręcę marzły, fotki są:
duma mojego męża -garażowe kratki na syfy z kół. Zdecydował się ino za późno na kanał naprawczy i se go zrobi w magazynie -no cóż- moim zdaniem ani razu tam nie wjedzie bo tak zagraci magazyn, że samochód żaden tam nie wjedzie...
Za to zaciera beton pedantycznie, żeby nie robić już wylewki tylko żywica epoksydową wylać i podłoga gotowa.
wszystko już zaszalowane, uzbrojone i zawieńcowane
w salonie las: Olaboga, gdzie ja stół postawię!, w kuchni Mój łuk
widok z lotu ptaka na gabinet, który był kiedyś garażem
A teraz suprise! z zalanym stropem (vide: poprzedni post) to taka ściema była.. (się z mężem nie zrozumieli -on że zalał garaż a ja tylko stropem żyję w domu, phi garaż....też mi coś...)
chłopaki sie ponoć troche przy gięciu strzemiączek pogubili ale im R. wskazał drogę ku światłości i już dobrze dogięli (na szczęście drutem cienki tj. tanim sie mylili)
A na górę wleźliśmy po prawie schodach :)
z ciekawostek: recykling taczki
R. zwozi sobie różne dziwne rzeczy, że mu sie niby przydadzą...(ta krata niby do garażu na okna -ma być lepiej strzeżony niz dom!)
Środa, czwartek przewidziany ten wymarzony strop....